Książki są maminym orężem. Potrafią
w magiczny sposób załatwić za nas naprawdę kupę spraw. Chciałam przedstawić wam
dziś serię, na którą patrzyłam obojętnie aż do chwili gdy nie poszłyśmy się zaszczepić
na ospę w zeszłym tygodniu. Wtedy okazało się, jak bardzo dzieci potrzebują książek
które pomagają im zrozumieć ciężkie sytuacje. Choć jesteśmy w posiadaniu tych
egzemplarzy przeszło rok, Karmelek teraz, po szczepieniu kazał sobie czytać „Idę
do lekarza” w kółko przez kilka dni, a oczami
dosłownie ją pożerała. Możliwość współdzielenia doświadczeń przyniosła jej ulgę
i pozwoliła na akceptację nieuchronnych, choć nieprzyjemnych wydarzeń.
Ilustracje: : Stephen Cartwright
Wydawnictwo: BookHouse
Okładka: twarda
Ilość stron: 16
Format: 21,5x22cm
Rok wydania: 2009
Cena: ok. 13zł
„Wizyta u lekarza” to typowa
książeczka mająca na celu oswojenie dziecka z niezbędnymi wizytami w
przychodni. Wiąże się to z dużym stresem również dla rodziców, którzy sami bywają
cali w nerwach na samą myśl o cierpieniu lub krzykach paniki ich maleństwa.
Dziecka nie wolno okłamywać. Jeżeli powiemy mu raz, ze nie będzie zastrzyku, że
pani doktor nawet go nie dotknie, a stanie się inaczej – dziecko nie zaufa nam
w tej kwestii już nigdy i możemy się spodziewać dzikich protestów od progu.
Lepszą metodą jest zawczasu wyjaśnić co się będzie u lekarza działo i co może
wtedy czuć. Strach jest zjawiskiem naturalnym w takich sytuacjach, lecz ten
strach da się oswoić, przy odpowiednim przygotowaniu. To jest zadanie dla tej
książeczki. Krok po kroku śledzimy proces: niepokojące objawy, które należy
natychmiast zgłosić rodzicom, rejestracja, czekanie na swoją kolej, oględziny,
środki zaradcze, szczepienie. Postaci są bardzo dzielne, maluszek może brać z nich przykład, przeżywać wizytę „na
sucho”, lub też odtwarzać ją już po fakcie. W naszym przypadku sprawdziła się
naprawdę zadziwiająco, cieszę się, że ją kupiłam…
Mina matki z płaczącym dzidziusiem - bezcenna :D |
Wielu rodziców jedynaków nie wie jak
wprowadzić dziecko w temat posiadania rodzeństwa. Dla dziecka również może to
być abstrakcją. W tym trudnym temacie z pomocą przyjdzie nam wiele publikacji,
możemy wybrać najbardziej dogodne dla nas. Ilustracje w tej książeczce są wprost urzekające.
Uwielbiam styl Stephena Cartwrighta, myślę, ze spodoba się on większości
wymagających małych czytelników. Temat bardzo przystępnie przedstawiony, bez
szczegółów anatomicznych (małych dzieci to nie interesuje). Książeczka jest
napisana dla dzieci, nie dla rodziców, nie szukajcie w niej inspiracji do
rozmów, ale maluchy znajdą w niej to, czego potrzebują. W życiu Mai i Tomka
wiele się zmienia, lecz zmiany te dają się ogarnąć małym umysłem. Zmiany w
domu, przyjazd dziadków, wyjazd Mamy i jej pobyt w szpitalu, specjalne
traktowanie maluszka. Wszystko opisane ze spokojem, naturalnością i humorem.
Mam nadzieję, że Karmelek będzie ją kiedyś uważnie studiował ;)
Nie mamy jeszcze żadnych złych
wspomnień z wizyt u dentysty, obawiam się jednak, że nadejdzie czas i na to.
Dobrze jest wcześnie zacząć kontrole uzębienia, choćby po to, by przyzwyczaić
małego pacjenta do tego specyficznego środowiska, jakim jest gabinet
dentystyczny. Swojego wroga dobrze jest znać, tego, czego nie znamy, boimy się
bardziej. Widok uśmiechniętych, zrelaksowanych postaci może podziałać na
dziecko uspokajająco i dać mu poczucie bezpieczeństwa. Warto rozmawiać, nie kryć nic, nie odkładać na kiedy indziej, bo
na kiedy? Gdy koniecznością stanie się wizyta u dentysty może już być za późno,
możemy nie być przekonywujący. Książeczka ma sztywne karty, możemy więc oglądać
ją z naprawdę małym niezgrabioszkiem i oswajać z dbaniem o zdrowie. Treścią jej jest wizyta u dentysty dwójki
dzieci: dziewczynki na kontrolę i chłopczyka z ubytkiem. Chłopczyk dostaje zastrzyk,
ale jest bardzo dzielny. Na końcu książeczki znajdziemy również wytyczne, jak
należy we właściwy sposób dbać o zęby i czego nie powinno być w jadłospisie.
Piękna pozycja, prosta i treściwa, ilustracje zaś bardzo czytelne i sugestywne
a przy tym bajeczne.
Uwielbiam książki i na szczęście moje dzieciaki też. A takie perełki to jest to! Skręca mnie na widok książeczek dla dzieci, gdzie wesołe bobasy mają wpychane w dzioby butelki i smoczki! Naprawdę nie tak łatwo znaleźć książkę edukacyjną dla dzieci, która nie jest krzywym zwierciadłem. Z przyjemnością zaczytałabym się w tych książkach z moją Przedszkolaczką :)
OdpowiedzUsuńLubię te książeczki również za włączanie postaci różnych ras. We Francji to norma.
UsuńSama się boje dentysty ;)
OdpowiedzUsuńJa miałam kiedyś kanałowe na żywca. Do teraz się strasznie boje.
Usuńale fajne:)
OdpowiedzUsuńLubię wyszukać takie perełki
UsuńMy dziś przerabiamy temat "Idziemy do dentysty" będzie się działo :-p
OdpowiedzUsuńBuba była już dwa razy. Na razie bez histerii.
Usuń