Ta niedziela zaczęła się inaczej niż
wszystkie do tej pory. Przed małym Karmelkiem otwarły się drzwi do całkiem
nowego odbioru obrazu – kino! Dwa lata skończone, bajki lubi, nowe lubi,
strachliwa nie jest, czas poznawać świat z bliska i smakować osobiście. Wielkie
kina mają swój urok. Dla mnie to wygodne siedzenia, mrok, miękka cisza, wielki
ekran i dźwięk. Szkoda tylko, że grają w nich co grają, a na naprawdę dobre
filmy trzeba chodzić do malutkich kin… Multikino organizuje poranki dla dzieci
w każdą sobotę i niedzielę. O 10.30 są bajki dla takich maluszków jak Karmelek,
trafiło się nam Stacyjkowo. Buba: pełen zachwyt, ja i A: o matko, jeszcze jedna
bajka… jeśli nie oglądaliście tego nigdy
streszczę: Stacyjkowo to miasteczko śliczne i kolorowe a mieszkańcami
jego są ludzie i pociągi o różnych funkcjach. Jak dla mnie idealny film
instruktażowy o rodzajach pociągów i rozwiązaniach technicznych stosowanych na
kolei, dla dzieci uwielbiających pojazdy. Bajka bardzo pozytywna, wesoła, z
pięknymi piosenkami, ale dla mnie, z uwagi na multum kolejowo – pojazdowych zagadnień
kompletnie niestrawna. Jak kto lubi. Konkrety: bilet 12zł, Buba za darmochę,
kawa dobra, ale droga, ciacho dobre i drogie, suche jakby stało 4 dni a
wyczekaliśmy się z 15 minut. W efekcie wypiłam może ze dwa łyki herbaty i
trzeba było iść na salę.. Radość z faktu zakupu dwóch a nie trzech biletów trochę
osłabła, gdy się okazało, że jeżeli dziecko nie ma biletu, nie przysługuje mu
fotel. Obok nas zostały sprzedane bilety i gdyby nie uprzejmość sąsiadów
musielibyśmy się przesiąść i liczyć na to, że nie znajdzie się nikt z biletem
na nasze miejsca, albo trzymać Karmelka na kolanach. Myślałam również że darują
sobie reklamy, gdzie tam! Wyłączono światła i zaserwowano maluchom blok
filmików m.in. o płynie do higieny intymnej. Nie przyzwyczaiłam się i nie
przyzwyczaję do charakteru takich kin. Skoro człowiek płaci za bilety, to jakim
prawem każe się mu oglądać nie to, co chce? Jest napisane, ze bajka zaczyna się
o 10.30, dlaczego wiec się nie zaczyna? Tak jakby to tobie, widzu robiono
łaskę, że cię w ogóle wpuszczono. No nie zniesę… Z braku laku pewnie jeszcze
kiedyś się wybiorę tam z Bubą i poproszę, by o tym, czy owym zapomniała i nie
miała za złe pięknej sztuce kinematografii tego, co z nią zrobiono. No i wylazło ze mnie co
sadzę o multipleksach, ten post przypomniał mi czemu tam nie bywam… Prawie
zapomniałam o pozytywnych aspektach: przed ekranem stało kilka stolików z
zajmowaczami czasu, przed projekcją zostaliśmy obdarowani książeczką a pan
robił zdjęcia w momencie brania w rękę książeczki czy ulotek (WTF?). Może jak
się zmieni repertuar zajrzymy tam jeszcze, może się przyzwyczaję, kto wie.
Blogosfera rozpieściła mnie jednak. Dzięki wam wiem, że nie muszę się godzić na
wszystko z podkulonym ogonem, wiem, ze mogę coś zmienić, nie muszę milczeć. I
nie robię tego. Dziękuję!
Te reklamy na początku są dobijające. A co do jedzonka... też tak było w moim przypadku. Suche ciasto jakby leżakowało pół tygodnia.
OdpowiedzUsuńja polecam Baranki w Kinie pod baranami zawsze są atrakcje po seansie i płaci się za siebie plus dziecko bilety po 10 zeta
OdpowiedzUsuńMoja córa, by nie wysiedziała w kinie, za duży z niej żywioł jeszcze.
OdpowiedzUsuńTo jakaś kpina... dzieci mają darmowe wejście, ale miejsca dla dziecka nie ma, bo nie ma biletu... masakra. Taka polityka.
OdpowiedzUsuńNasz Bartek uwielbia 'Stacyjkowo',ale mam obawy czy wysiedziałby w miejscu :)
OdpowiedzUsuńZ tym miejscem, a właściwie jego brakiem dziwne... wręcz chore. Reklamy - mnie zawsze drażnią, jeszcze jak to zapowiedzi innych filmów, to ok, ale jak jakież żele, piwa itp., to grrr... a zakładając, że to dla dzieci i one ileś tam czasu wytrzymają w jednym miejscu, to częstowanie reklamami i to niedopasowanymi do odbiorcy... hmmm, niesmak. Tak czy inaczej muszę zerknąć czy u nas też są te poranki, bo Mikołaj byłby zachwycony wielkim ekranem :) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńTak też miałam kiedyś, że po reklamach dzieci już miały dość kina :-/
OdpowiedzUsuń