czwartek, 21 listopada 2013

PLAYCOLOR farby w sztyfcie

Coś ostatnio zaczęła Karmelka gniewać się na kredki. I długopisy. I flamastry. I pastele… A rączki kochane trzeba rozwijać, nie? Nie wiem czy sama nie jestem temu winna, ucząc ją zasad, ograniczając kreatywność. Mamy kilka książeczek, gdzie ma być tu pomalowane, a tu naklejone, tu taki szlaczek, a tam kropeczki. Bubal się skutecznie opiera wszystkim „tu ma być”, buntując się przeciw rysowaniu w ogóle. Chyba za bardzo się przejmuję jej rozwojem, za bardzo naciskam :/  Ostatnio, gdy odmówiła każdej zabawy z udziałem kolorowanek, tudzież samego czystego papieru, wpadłam na pomysł, by dać jej odpocząć i pokazać coś nowego, z czym jeszcze nie miała kontaktu. Sama byłam ciekawa jak w praktyce wygląda posługiwanie się farbami w sztyfcie, bowiem moja wyobraźnia aż taka rzutka nie jest. Farby są grube, mniej więcej jak klej w sztyfcie, łatwo dziecku je chwycić. Na opakowaniu widnieje oznaczenie, by nie dawać ich dzieciom poniżej 3 lat, jednak mając Bubę na kolanach nie boję się o żadne nieprzewidziane wypadki i gdybym miała je wcześniej, malowałaby nimi pewnie już koło roku. Nie trzeba prawie wcale naciskać, by uzyskać kolor. W zależności od nacisku uzyskamy  efekt kredki świecowej lub farbki plakatowej. Niesamowicie szybko wysychają i o ile nie naładujemy ich bardzo dużo, pozostają niewyczuwalne. Karmelek je uwielbia, stanowią one doskonałą odskocznię od kredkowej monotonii a nakładanie ich wymaga mniej wysiłku niż rysowanie kredkami, niejako samo się maluje, wystarczy trzymać. Ładnie zmywa się z rączek. Jedynym minusem są awarie systemu wykręcającego: czasem się zdarzy, ze trzeba palcem pchnąć sztyft, by się schował, zaś czerwony nam zastrajkował całkiem. Pamiętajcie również, by przed zamknięciem wsunąć sztyft do tubki! Cieszę się, że trafiłam na takie fajne farbki, widok skupionej miny Bubci, gdy smaruje po papierze raz mocniej, raz słabiej, po czystej przestrzeni, lub nakłada na siebie różne kolory, robi doświadczenia i bawi się w farbkowego naukowca, jest bezcenny… Farbki są wydajne więc wiele jeszcze kolorowych chwil przed nami! Zapraszam do polubienia Rybeni silnie związanej z Playcolor.
Farbki trafiły do nas dzięki firmie Corex.



















8 komentarzy:

  1. Farbki są fantastyczne i cieszę się że małej przypadły do gustu

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo fajne farby, uwielbiam wszelkie kolorowe bajery, a o takich farbkach nie słyszałam

    OdpowiedzUsuń
  3. Z takimi farbkami się jeszcze nie spotkałam. Ale rzeczywiście wywarły na mnie spore wrażenie. Ile to mniej brudnych plam na ubraniach, które się nie doprały bym miała, gdyby wyprodukowano je, gdy byłam w podstawówce :D
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  4. Jak dla nas odkrycie roku :-) polecamy :-)

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...