piątek, 13 września 2013

Stempelkowanie w deszczowe popołudnie




Pierwsze stempelki próbowałam zrobić jakiś rok temu. Sporządziłam je z modeliny, ale był to kiepski pomysł – nie chwytały farby, robiły plamy, nie odciski. Dobra, schowałam, może się jednak kiedyś, kiedyś przydadzą, nigdy nie wiadomo, choć nie mam pojęcia do czego mogą się przydać nie działające stempelki.  Stempelki mają się nam przydać w długie, zimowe wieczory, gdy nie będzie już można hasać od rana do wieczora po polku, zdrapywać sobie kolanek na asfalcie i obijać pysia na placu zabaw.  Niechętnie przygotowuję się do zimy. Tak bardzo niechętnie, że ciężko przychodzi mi czerpanie radości z pięknej przecież polskiej jesieni. Żniwa, łyse pola zawisły nad moją głową widmem zimna, wilgoci i czarnych barw przed oknami, tylko Karmelek żyje w błogiej nieświadomości, radości czerpanej z tu i teraz. Przetoczyła się nad nami burza. Taka prawdziwa, z gradem i grzmotami. Zdałam sobie sprawę, ze tego lata mało było dreszczy burzowych, przynajmniej jak dla mnie. W domu pociemniało, strugi wody przewalały się ulicą, nie nadążała wsiąkać. Pokazałam ten dziw natury Karmelce, podziwiała, zahipnotyzowana stojąc na parapecie. Taka malutka wobec takiej siły. Spodobało się stanie w oknie i ćwiczenie słowa: „buzia, klapa-klapa” – będzie miała o czym tatusiowi opowiadać. Zajęła się w końcu malowaniem farbami, a gdy wena wylała się na papier, wyjęłam stempelki. Długo czekały na swoją premierę, choć  już w jej trakcie przestały wyglądać na nowy towar. Małe cacuszka. Pamiętam jak marzyłam o posiadaniu stempelków, którym to mogła się w całej zerówce pochwalić tylko pani wychowawczyni. I wreszcie je mam! Przeterminowana zabawa z dzieciństwa nie sprawiła mi już tyle frajdy ile sprawiłaby, będąc o czasie. Karmelek – cóż- średnio. Odciskała, odciskała, w końcu stwierdziła, ze o niebo fajniej  używa się samego tuszu odwróconego do góry nogami do smarowania po płytkach. Dostałam małego migotania przedsionków, w końcu to płytki mojej, dość pedantycznej Mamy, Na szczęście zeszło, zostawiając bardzo delikatna różową poświatę, ale kolory wymieszały się i nie da się odwrócić gąbeczek, są przytwierdzone na stałe, więc nasze odbitki mają kolor brudu.  Wracając na ziemię z krainy zabaw – stempelki kupiłam w Biedronce za około 10zł, było jeszcze kilka innych wzorów (jakoś mnie ciągnie, by zobaczyć, czy jakieś jeszcze się nie ostały).  Bubal zadowolony z zabawy – ocenia 4/5! Postempelkowane łapki nie zareagowały uczuleniem i dość ładnie się domyły. Cieszą mnie takie zabawy, a raczej towarzyszenie Bubie w nich, patrzenie, jak zdobywa nowe umiejętności. Na swój sposób: powoli, spokojnie, bez ekscytacji, ale radośnie. Matko, jakie ciśnienie niskie…
























12 komentarzy:

  1. Stałam nad nimi w biedrze z 10min:) Ale ostatecznie nie kupiłam, bo stwierdziłam, że nie pasują mi "klimatem" do moich pierwszych scrapów. Co nie zmienia faktu, że są urocze.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja marzyłam o nich od zerówki, wiec było przesądzone :)

      Usuń
  2. takie stempelki przydały by sie i moim dziewczynką ;0

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chyba każda byłaby zachwycona, ta największa również :)

      Usuń
  3. Mamy identyczne, zakupione w Biedronce. Moja 3-letnia córka jest nimi zachwycona. My oceniamy je na 5 :)

    OdpowiedzUsuń
  4. My również mamy identyczne, naprawdę fajna zabawa dla dzieciaczka:)
    http://memoriems.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ciekawa tylko jestem, czy da się jakoś uzupełnić tusze, czy skazane będziemy na jeden kolor...

      Usuń
  5. miałam dawno dawno takie w swoim dzieciństwie :D ech te wsomnienia

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...