Plastelina była jednym z moich
ulubionych tworzyw plastycznych, jako dziecka. Taka mięciutka i wielorazowa,
jeśli dobrze o nią zadbać, daje szerokie pole wyobraźni. Staram się oswoić
Bubala z taką zabawą. Na samym początku po prostu dawałam jej plastelinę i się
bawiłam nią, patrząc, co też mała będzie z nią robić. Szału nie było: targała
ją na kawałeczki. Na toczenie kulek i wałeczków również za wcześnie, a dużo
nieudanych prób skutkuje frustracją i zniechęceniem, wiec poszłam po rozum do
głowy i wpadłam na super prosty pomysł, a jednocześnie dający dużo satysfakcji
i ćwiczący malutkie paluszki: wgniatanie kuleczek! To lubi robi każdy maluszek,
dziubać w koralikach, zielonym groszku, ryżu dmuchanym, to czemu nie w plastelinie?
Był to strzał w dziesiątkę, razem stworzyłyśmy malutką, kolorową łączkę, pół na
pół: mama robiła kuleczki, Bubuś wciskał w matę. Może nie jest to szczyt
ludzkiej kreatywności, ale wymyślić zabawę, która idealnie pasuje do wieku
dziecka, rozwija i oswaja z nowymi sposobami kreacji, wcale nie jest tak łatwo!
Z czasem będziemy tworzyć coraz bardziej skomplikowane dzieła, aż dojdziemy do
punktu, w którym będę ciągnąc nosem wyskubywać plastelinę z dywanu…
Moja córka uwielbia bawić się i wyklejać plasteliną!!!
OdpowiedzUsuńBuba dopiero zaczyna...
UsuńDo tej pory pamiętam zapach plasteliny w przedszkolu. Dziękuję za tego posta, mogłam sobie powspominać :)
OdpowiedzUsuńJa zapachu nie pamiętam, ale konsystencję - owszem - zwłaszcza, gdy była tak zmieszana, ze robiła się szara i pełno było w niej śmieci...
Usuńpiękne kwiatuszki:) ja zawsze lubiłam bawić się plasteliną...
OdpowiedzUsuńMusimy się kiedyś spotkać na lepienie!
Usuń