W ostatnią niedziele znowu zawiało
nas do kina na poranek w Multikinie. Reklamy wkurzają jak wkurzały, ale nie
bardzo widzę wyjście. No, może gdyby wszystkie kina w całym Krakowie robiły
takie poranki dla maluszków, konkurencja
wymusiłaby zmiany. Ale nie czarujmy się: małe dzieci do kina chodzą bardzo
rzadko i frekwencja nie dopisuje. Ostatnio, jakieś dwa miesiące temu byliśmy na
sali sami, we troje. W tę niedzielę jednak coś się ruszyło i było coś koło
10-15 dzieci (normalnie WOW!). Dzikie tłumy w jedynej otwartej kolejce do kasy
(tak, 10 osób to dzikie tłumy, bo kolejka posuwa się żółwim tempem), dzikie
tłumy w kolejce po popcorn (tak, 10 osób to dzikie tłumy, ponieważ kolejka
posuwa się tempem żółwia cierpiącego na artretyzm, odciski i w za małej
skorupie). Byliśmy sporo wcześniej, tak się jakoś udało i gdy weszliśmy na salę
15 minut przed początkiem bajkowego seansu trafiliśmy na rozłożone krzesełka i
zabawki! Hura! Bo co można robić z maluchem w kinie, gdy pozostało jeszcze całe
długie 15 minut? Dla dziecka to cała wieczność. A tak pokiwać się może,
poczytać, poukładać klocki, ewentualnie zabawić się Mulą. Dla mnie bomba, ale
tym razem Karmelek machnął łapką i wolał udać się na miejsce docelowe i zmolestować
matkę o czytanie książeczki, którą dostała w momencie kasowania biletu
(tatusiowi, który wszedł kilka minut po nas przypadła w udziale kolejna książeczka,
stąd rozdanie). Reklamy nas nie zawiodły: ciągnęły się w nieskończoność, a
dotyczyły prawie tylko zabawek, więc ćwiczyliśmy się z panem A. w asertywności ile
sił. I wreszcie zaczęła się pierwsza od prawie dziesięciu lat polska animacja
lalkowa. Ciekawa byłam okrutnie, bo o stanie polskiego kina mam zdanie jak
najgorsze (poza kilkoma wyjątkami) a o Parauszku nawet nie słyszałam.
Dostałam więcej niż oczekiwałam i
troszkę żałuję, że nie mamy kanału
na którym można go oglądać. Bajeczka ta uczy dobrego lajfstajla. Ani literek,
ani kształtów, ale lajfstajla właśnie: żeby dbać o środowisko (są nawet fajne
podpowiedzi jak to zrobić), żeby nie oszukiwać, nie kłamać, nie udawać kogoś,
kim się nie jest – bardzo przydatne rzeczy dla takich maluchów, które własne JA
muszą teraz w pocie czoła wypracować ( i w pocie czoła rodziców oczywiście).
Dekoracje w „Parauszku” są tak bajeczne, kolorowe i dopieszczone, że wróciła mi
dziecięca ochota na odwiedziny na takim planie, zostanie na nim zamkniętym na
noc i zabawa laleczkami do upadłego. Kto widział, zrozumie. Ciekawa jestem, czy
wam się również podoba Parauszek i czy w ogóle słyszeliście o nim…
Dla ciekawych – piosenka , którą
zaczyna się bajeczka.
Zdjęcia postaci pochodzą z
oficjalnej strony Parauszka, którą znajdziecie TUTAJ
A jutro zapraszam was na malutkie
rozdanie :)
Ja sie zastanawiam czy Cali usiedziałaby w kinie tyle czasu ;)
OdpowiedzUsuńAle super!Szkoda,że u nas nie ma takich poranków :(
OdpowiedzUsuńczekam na rozdanie :)
OdpowiedzUsuńJa mam jeszcze obawy co do wyjścia do kina z moją córką, ona jak 5 minut gdzieś wysiedzi to święto.
OdpowiedzUsuńznamy te bajeczkę bardzo dobrze na mminimini leci :D
OdpowiedzUsuńJa muszę się wybrać do kina z moim , szczerze nie wiem czy wysiedzi , ale spróbować trzeba :)
OdpowiedzUsuń