Jaka jest współczesna piaskownica? Obsadzona matkami,
babciami sępami pilnującymi jak oka w głowie każdej zabawki dziecka przed
lepkimi łapkami innego – obcego? Pełna obsmarkanych maluchów okładającymi się łopatkami,
sypiącymi piachem i wydzierającymi sobie skarby? A może pełna zjadliwych uwag i
komentarzy? Czemu to wszystko straszy nas z blogów parentingowych? Czyżby
skrajność się aż tak dobrze sprzedawała? Wskakując od czasu do czasu to tu, to
tam na tzw.popularne blogi spotykam się głównie ze skrajnościami: tak jest jak
mówię i koniec!
„Moja jest tylko racja i to święta racja” .
Tak więc chodzę po tych piaskownicach i patrzę, gdzie
to dzieci takie samolubne są, że się dzielić nie chcą, że bez łopatki to się
nie ma po co zapuszczać w parkowe czy blokowe rejony rozrywki dziecięcej, bo
maluch co najwyżej będzie rączką piasek przesypywał. Chodzę i patrzę i wyglądam.
Mit obalony. To nie jest polska piaskownica. Bzdura.
Karmelek regularnie zwiedza piaskownice w przeróżnych
miastach i każda jest do siebie podobna:
zgodna, wesoła, obrażona (na półtorej minuty), roześmiana. Rodzice nie wiszą
nad dziećmi i nie pilnują ich własności i nieskalanej bańki prywatności wypieszczonych maleństw. Dzieci nie siedzą
metr od siebie i nie rzucają sobie wrogich czy tęsknych spojrzeń ale tworzą
wspólnotę. Dość specyficzną wspólnotę, bo zbudowaną przecież przez jednostki dopiero co wybudzone
z egoistycznej samotności. Ich świeżość niesie z sobą spokój. Nie ma jeszcze
przyjaźni, nie tworzą się więc kliki, nie zaobserwowałam zazdrości, agresji.
Takie dwu-trzy letnie maluchy są tak kochane, takie ufne i serdecznie nastawione
wobec siebie. Nie ma kłótni o misie, wiaderka, łopatki, w piaskownicy twoje
jest tylko to, co trzymasz w rączce i nie bój się – raczej nikt ci tego nie
będzie próbował odebrać, nawet właściciel. Rodzice, opiekunowie są różni, jedni
mniej, inni bardziej ufni, a jednak starają się jak mogą, by te chwile
pierwszych społecznych nauk były jak najmilsze. Oni również potrafią się
cieszyć chwila. Złapać moment spokoju na pogawędkę, wyciągnąć książkę, dać swemu
dziecku spokój i nie przeszkadzać w zdobywaniu doświadczenia. Nie zdarzyło mi
się, by moje dziecko płakało, ponieważ ktoś mu coś zabrał. Nie zdarzyło mi się,
by wchodząc do parku „na goło” nie miało się czym w piasku bawić. Nie zdarzyło
mi się, by ktoś mi zwrócił uwagę, że jest zbyt lekko/grubo ubrane. Czy to my
jesteśmy dziwne i ludzie się przy nas inaczej zachowują, czy po prostu chodzimy
na spacer w innych godzinach niż te samoluby? Jak sądzicie?
Uwielbiam sobie czasem usiąść w parku na ławeczce, popatrzeć na bawiące się dzieciaki i powspominać. :) To co widzę, to sama radość. Piski, wrzaski, ale dzieci w różnym wieku i raczej z rozbawienia niż z poczucia krzywdy. :)
OdpowiedzUsuńNie mam jeszcze takich doświadczeń, ale wydaje mi się że egoizm nie jest wrodzoną cechą. Dzieci uczą się tego od rodziców, podpatrując ich zachowania. Tolerancyjni rodzice, będą mieli tolerancyjne i chętne do dzielenia się z innymi dziecko. Bardziej obawiałabym się "niespodzianek" pozostawionych przez właścicieli psów...
OdpowiedzUsuńJa osobiście raczej też trafiam na wesoły gwar i wspólną zabawę , ale przyznać muszę , że raz trafiliśmy na dziewczynkę która wyrywała młodemu łopatkę, (ani nie jej , ani nie jego )sypnęłam mu ewidentnie w złości, piaskiem w oczy i darła się na cały głos"to moje "Mamusia parę razy ostrzegła i poszły do domu ;)
OdpowiedzUsuńU nas jest podobnie dzieci bawią się ze sobą,są zadowolone,nie widziałam jeszcze żeby się biły czy dokuczały.Chętnie dzielą się foremkami,łopatkami.
OdpowiedzUsuńRodzice często też nawiązują ze sobą kontakt.
Byłem ostatnio na spacerze z dziećmi znajomych. Było tak jak piszesz: dzieciaki ładnie się bawiły, dzieliły zabawkami, opiekunowie wymieniali między sobą uprzejmości; bardzo przyjemnie.
OdpowiedzUsuńAlleluja. Po pierwszych wersach skrzywiłam się, ale czytając dalej twarz przybierała coraz bardziej pogodny uśmiech. Też się zastanawiałam, czy ja żyję w innym świecie może? Nigdy nikt mi nie zwrócił uwagi, że pożyczamy zabawki, nigdy nikt nie zarzucił, że dziecko bez czapki chodzi (no może poza teściową, ale to inna historia :)) Jedynie co mnie martwi na placach zabaw to te koty wałęsające się wkoło piaskownicy...
OdpowiedzUsuńu nas niestety zdazaja sie i popychanki wśród dzieci..
OdpowiedzUsuńmy mamy swoją prywatną piaskownicę - dziewczynki za to chętnie zapraszają swoje sąsiedzkie towarzystwo do wspólnej zabawy :D
OdpowiedzUsuńMój synek dopiero zaczyna odkrywać plac zabaw, bo jest jeszcze maleńki, ale wydaje mi się, że problem tkwi bardziej w nastawieniu rodziców niż w samych dzieciach.
OdpowiedzUsuńu nas też w piaskownicach panuje miła atmosfera choć nie powiem zdarzyło się że kiedyś z nową łopatką przygoda niemiła bo chłopiec zabrał stwierdził że to jego choć było nasze... zabrał a mama jego potwierdziła że to synka Mati płakał a ja doznałam pierwszego szoku że tak matka mogła postapić... ale już o tym zapomniałam i teraz jest miło w każdej piaskownicy tylko co do niektórych mogliby piasek sypnąć bo już dzieci wyniosły i jest mało
OdpowiedzUsuń